niedziela, 16 września 2012



Rozdział IV

*perspektywa Chantelle*

Wypad do knajpki mogłam w sumie uznać jako chrzest w tym mieście. Powinnam się zaaklimatyzować. Serio nie jest źle. Jesteśmy tu już miesiąc. W szkole mnie lubią, nauczyciele akceptują i nie jest ogółem najgorzej. Kawiarenkę odwiedzam co dwa dni. Zdarza się, że czasem jestem tam tylko ja i Lily, bo tak ma na imię przemiła Pani, która tam pracuje. Też jest Amerykanką, mamy o czym gadać i serio mało jest tak wspaniałych osób jak ona. Czasem tłumaczy mi trochę slang brytyjski. W szkole na razie trzymam się Dave'em i Caroline. Spoko są. Dave to taki rockman. Koszulki to on ma chyba tylko z nazwami ulubionych zespołów,a Car interesuję się modą i codziennie jest ubrana w co innego, więc chyba nawet rodzice nie wiedzą ile ma ciuchów. A jeśli już ma te same ubrania to zawsze inny zestaw i nie widać. Zapisałam się też na szkolne kółko muzyczne,  które prowadzi niejaka Mrs.Latch. Do najmilszych osób nie należy,ale widać,że ma serce do tego czego uczy. Wczoraj były pierwsze zajęcia. Kazała nam się zaprezentować. Dave przyniósł swojego elektryka i zagrał Sweet Child O' Mine, a ja zaśpiewałam przygrywając sobie na Lucy "Catch me". Tylko ja i Dave dostaliśmy A na 30 osób. Wow, chyba jej się spodobaliśmy. W każdym razie nie mogę się doczekać następnych zajęć.

sobota, 15 września 2012



Rozdział III

*Perspektywa Chantelle*


Dolecieliśmy. Dom w Londynie nie jest najgorszy, ale na pewno nie lepszy od tego w Chicago. Na szczęście jest wystarczająco sypialni, bym nie musiała siłować się z Megan w jednej. Pokój mam większy od tego w Chicago, ale nie podobają mi się meble. Dom został kupiony umeblowany,więc wyboru nie miałam. Kiedy się wypakowałam postanowiłam iść na spacer. Oczywiście przed wyjściem pokłóciłam się z mamą o to czy mam zakładać kurtkę czy nie. Skończyło się na tym, że dla kompromisu wzięłam sweter. Nie chciało jechać mi się do centrum, więc idąc po uliczce niedaleko domu natknęłam się na małą kawiarenkę. Kiedy do niej weszłam w oczy rzuciło mi się to,że nie było tu nikogo poza panią stojącą za barem, chłopaka nerwowo wystukującego coś w klawiaturze telefonu i jakichś dwóch staruszków, którzy z widoczną aprobatą zerkali na panią stojącą za barem. Wyglądała na miłą, więc trochę śmielsza podeszłam i zamówiłam herbatę z imbirem. Usiadłam w kącie sali. Klimat był tu trochę bardziej amerykański niż brytyjski, może to przez te czerwone krzesła, kafelkową podłogę w szachownicę i tę parzoną kawę która stała na ladzie baru. W sumie może będę miała jakieś ulubione miejsce w tym Londynie. Wyjęłam notes i długo siedziałam z podpartą ręką na blacie zanim napisałam pierwsze zdanie. "Jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy, ale nie gubmy się, bo życie nie odpuszcza nawet naiwnym głupcom"...Spojrzałam na to zdanie. Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego tak naprawdę to napisałam. Z przestrogi dla samej siebie? W poprzedniej szkole miałam sporo problemów. W sumie klasa mnie lubiła, ale co do nauczycieli...to chyba raczej nie. Za często wyrażałam swoje zdanie. Cóż, może lepiej jak siedzi się bez własnych perspektyw? Spoko, ja nie będę przyjmować tych, które dyktują ludzie, którzy nie mają o mnie pojęcia. Każdy ma własne wartości, wyznacza sobie cele i  perspektywy. Z tych rozmyślań wyrwał mnie gwizdek czajnika. Czyli herbata już prawie gotowa. Podeszłam do baru. Zapłaciłam i wzięłam kubek z wrzątkiem. Usiadłam i wzięłam łyk. Oczywiście jak to ja, musiałam sparzyć sobie wargi i przy okazji palce, gdy upuściłam kubek. Posprzątałam i dopisałam na kartce "Głupcy nie popełniają błędów, po prostu ich nie widzą"...

sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział II



*perspektywa Megan*

-Chciałam colę light , a nie zwykłą !? - powiedziałam niemal krzykiem do stewardessy. One chyba są strasznie głupie. Nie potrafią wiązać końca z końcem. Co za ludzie..
-Boże, Megan uspokój się , nikt nie robi Ci krzywdy dając ci nie tą colę...- Chan znowu zaczęła wygłaszać te swoje mądrości...Święte dziecko.
- Lepiej idź skomponować jakąś pioseneczkę o bólu i o tym ,że nikt cię nie kocha. - wycedziłam przez zęby.
- A ty się odpierwiastkuj i idź uczyć się właściwości potasu - mała chyba nie zna lepszych ripost.
Zignorowałam ją. Dobrze ,że nie wie  o moim kontrakcie w UK , bo w życiu ,by z nami nie pojechała. Ciekawe ,czy ona coś kiedyś osiągnie w życiu tak nawiasem mówiąc...Ni to piękne ,ni to brzydkie, jest nijaka...tak samo jak Cole z resztą. Wielcy muzycy. Jeszcze ta Emma...Będzie bachor. Świetnie po prostu. Na pewno nie będę niańczyć tego smarkacza. 

 *perspektywa Chantelle*

Moja siostra to jedna wielka pomyłka. My nie możemy być spokrewnione. To jest niemożliwe ! Ja się do niej nie przyznaję...Jak można robić awanturę o rodzaj coli. Dobrze ,że zostały już tylko 2h lotu. Chyba oszalałabym siedząc z nią w jednym pomieszczeniu dłużej niż czas tegoż lotu. Mam nadzieję ,że nasz dom będzie dość spory , i będę mieć własny pokój.

_________________________________________
jak zwykle proszę o komentarze i dziękuję za czytanie ! - @yousavemexx