Rozdział IV
*perspektywa Chantelle*Wypad do knajpki mogłam w sumie uznać jako chrzest w tym mieście. Powinnam się zaaklimatyzować. Serio nie jest źle. Jesteśmy tu już miesiąc. W szkole mnie lubią, nauczyciele akceptują i nie jest ogółem najgorzej. Kawiarenkę odwiedzam co dwa dni. Zdarza się, że czasem jestem tam tylko ja i Lily, bo tak ma na imię przemiła Pani, która tam pracuje. Też jest Amerykanką, mamy o czym gadać i serio mało jest tak wspaniałych osób jak ona. Czasem tłumaczy mi trochę slang brytyjski. W szkole na razie trzymam się Dave'em i Caroline. Spoko są. Dave to taki rockman. Koszulki to on ma chyba tylko z nazwami ulubionych zespołów,a Car interesuję się modą i codziennie jest ubrana w co innego, więc chyba nawet rodzice nie wiedzą ile ma ciuchów. A jeśli już ma te same ubrania to zawsze inny zestaw i nie widać. Zapisałam się też na szkolne kółko muzyczne, które prowadzi niejaka Mrs.Latch. Do najmilszych osób nie należy,ale widać,że ma serce do tego czego uczy. Wczoraj były pierwsze zajęcia. Kazała nam się zaprezentować. Dave przyniósł swojego elektryka i zagrał Sweet Child O' Mine, a ja zaśpiewałam przygrywając sobie na Lucy "Catch me". Tylko ja i Dave dostaliśmy A na 30 osób. Wow, chyba jej się spodobaliśmy. W każdym razie nie mogę się doczekać następnych zajęć.